Moja praca bardzo często jest kontaktem z właścicielami, prezesami, dyrektorami, ludźmi wiecznie zajętymi, którzy mają czas jedynie na biznes. Wysyłają maile o 23:30 a kolejne o 7 rano, jakby nawet w nocy zajmowali się pracą. Oczywiście wyjeżdżają na wypasione wakacje i długie weekendy jednak bardziej jest to workation niż vacation. Ciało może i cieszy się z basenu, morza czy innego ruchu, ale co z umysłem? Czy umysł odpoczywa razem z ciałem i wprost proporcjonalnie do odległości od domu?
Byłam pracoholikiem, kochałam swoją pracę i bardzo wierzyłam w to, że moją rolą jest pracować bardziej i więcej. To nie tak, że nie miałam innych życiowych atrakcji. Po prostu praca była priorytetem, choć nikt tego nie wymagał, nie kazał. Sama sobie narzucałam takie tempo i nawet nie wiem, kiedy wpadłam w pułapkę. Pojawiały się czasami jakieś znaki, że coś tu nie gra i chyba nie tylko pracą warto żyć, jednak pełne zrozumienie przyszło po kilku latach (i paru groźnych tąpnięciach). Dzięki temu doświadczeniu rozumiem dobrze ten mechanizm i staram się pokazywać, że można inaczej, że odpoczynek nie jest zbrodnią, stratą i lenistwem a bardzo ważną inwestycją w siebie.
Gdy rozpoczynamy z klientem wspólny projekt, to jest plan działania, harmonogram, ramy czasowe i często bardzo agresywnie klient chce pobiec do mety. A ja już nie biegam i staram się spowalniać zapędy klienckie. Projekt, bez względu na swój charakter, wymaga innej pracy, innego wysiłku od pracowników, zaangażowania w inne aktywności. Jeżeli w tym czasie pracownicy mają dalej wykonywać swoje obowiązki z podobną efektywnością, to nie możemy dorzucić im masy dodatkowych zadań. Będą niezadowoleni i szybko zniechęceni, więc efekt będzie zupełnie odwrotny do zamierzonego. Dlatego warto, żeby klient zrozumiał zagrożenia i pozwolił dostosować plan działania do rzeczywistych możliwości. Jeżeli pracujemy nad zmianą zachowań, to temat musi się „przegryźć” a więc też potrzebuje czasu. Wszelkie odkrycia w trakcie sesji potrzebują przemyślenia, zaobserwowania i poznania, a więc znowu czasu. Refleksja też wymaga momentu zatrzymania.
Żeby świadomie wdrażać zmiany, czy to na poziomie osobistym, czy też organizacyjnym, potrzebujemy zwolnić, zatrzymać się i zobaczyć, gdzie jesteśmy i dokąd chcemy dojść. Potrzebujemy oderwania się od codziennych zadań, codziennej gonitwy. Nasza głowa potrzebuje odpoczynku.
I tu dochodzimy do ważnej konkluzji – odpoczynek to element naszej codzienności, bo bez przewietrzenia głowi i relaksu ciała jesteśmy mniej efektywni, tracimy perspektywę, zatracamy się w pewnym wąskim wycinku rzeczywistości. I tak jak w projektach dbam o właściwe tempo, czas na analizę i refleksję, tak w skali makro każdy z nas o taki reset może zadbać w okresie wakacyjnym.
Co jest istotnego w odpoczynku wakacyjnym? Przede wszystkim ustalenie po co odpoczywam😊 I do tego dopasowuję całą resztę. Bez służbowego telefony, bez laptopa i pracy zdalnej. To ma być oderwanie od codziennych zadań, od codziennych myśli i nawyków. Można wyjechać na koniec świata, ale można też uciec do lasu, gdzie nie działa internet i nie ma ludzi (takie miejsca jeszcze istnieją). Można wyłączyć komórkę i żyć bez niej, bez wiadomości ze świata. Można skupić się na uważnej obserwacji siebie, własnych emocji i poznawaniu własnych pragnień. Albo na rzeczywistej rozmowie z bliskimi i świadomej pracy nad relacjami. I szybko okaże się, że to my sami jesteśmy tym najbardziej interesującym i „dzikim” obszarem do odkrywania. Z tej nowej wiedzy będziemy mogli czerpać przez kolejne dni i lata, gdy już wrócimy do codzienności. Tylko, że po naszych odkryciach może się okazać, że ta codzienność jest już nieco inna. A nam na dłużej starcza wyciszenia, pogody i radości z małych rzeczy.
Życzę Wam głębokiego odpoczynku, odkrywania świata zarówno tego na zewnątrz jak i tego swojego, wewnętrznego. Spokojnie, z ciekawością i radością😊

