Komunikowanie większości z nas kojarzy się z głosem – my ludzie mówimy, koty miauczą, psy szczekają a ptaki śpiewają, można tak wymieniać i wymieniać….
Zdarzało mi się przebywać w towarzystwie osób niemówiących i cisza, której doświadczałam w takich spotkaniach była dla mnie czymś nienaturalnym, czymś dziwnym. Miałam duże trudności, aby się odnaleźć w ciszy, pomimo tego, że komunikowaliśmy się (głównie niewerbalnie – mowa ciała, gesty, mimika i parawerbalnie – wydawanie odgłosów, które jednak nie są słowami).
Wiele lat po tych doświadczeniach usłyszałam o kursach ciszy i te opowieści oraz doświadczenia innych krążyły wokół mnie, aż postanowiłam sama doświadczyć. Byłam 3 dni w ciszy, czyli nie mówiłam, nie używałam języka mówionego ani pisanego. Wokół mnie byli ludzie, jednak nasza komunikacja nie opierała się na słowach. Początkowo miałam wątpliwości, czy w ogóle dam radę nie mówić. Ja ekstrawertyczka, mam nie rozmawiać z ludźmi … potraktowałam to jako pewien eksperyment i budowanie świadomości siebie. I co się okazało?
Największym odkryciem było to, jak dobrze się czułam ze sobą w tej ciszy! Nie miałam jakiejś specjalnej potrzeby mówienia. Skupiałam się na sobie, swoich odczuciach, myślach, przychodziły ciekawe, zapomniane wspomnienia. Mój odbiór świata stał się taki „bardziej” – deszcz padał głośniej, trawa była bardziej zielona, niebo bardziej błękitne i wiatr dotykał mnie jakoś intensywniej. Inne zmysły „ożywiły się” i całą pełnią odbierały świat.
Kolejnym odkryciem było spojrzenie na słowa i język mówiony jak na ograniczenie. Będąc w ciszy siadałam na stołówce gdziekolwiek, nie miało to znaczenia kto jest przy stole. Uśmiechaliśmy się do siebie i każdy był skupiony na jedzeniu. Uważność na wykonywaną czynność siłą rzeczy była ogromna, bo nie rozpraszała mnie rozmowa. Nie było przymusu rozmowy, choćby tej grzecznościowej „o pogodzie” a więc wizja pogaduszek nie definiowała towarzystwa przy stole. Każdy posiłek był moim spotkaniem przy stole z samą sobą, bardzo dokładnym smakowaniem, degustowaniem zarówno jedzenia jak i tego czasu, i całego kontekstu.
To doświadczenie pokazało mi, że można nie korzystać ze słów i cieszyć się inną jakością świata. Cisza była dla mnie bardzo ciekawym i inspirującym doświadczeniem. I na pewno skorzystam w takiej opcji w przyszłości. Nie oznacza to, że odchodzę od komunikacji werbalnej – bardzo ją cenię i staram się korzystać z niej bardziej świadomie. A w tym wszystkim także korzystać z ciszy…
Gdzie jest cisza w naszym języku mówionym? Czy zauważacie co się dzieje, gdy podczas rozmowy zapada cisza? Albo jest pytanie i zamiast odpowiedzi słownej jest cisza? Dla wielu z nas nie jest to komfortowe, wydaje nam się, że właśnie jest przerwa w komunikacji… tak jednak nie jest. Cisza jest elementem komunikacji.
Co cisza w rozmowie może oznaczać? Przede wszystkim jest to moment na „przetrawienie” usłyszanych słów. Czas na refleksję, na sformułowanie pytania albo myśli i czas na ich świadome ubranie w słowa, na zrozumienie. Zauważyłam, że im bardziej świadomie się komunikujemy, tym więcej momentów ciszy, czasami to takie mikro-cisze, czasami dłuższe pauzy. Zdecydowanie od kiedy komunikuję się świadomie, mówię wolniej. I robię przerwy dla siebie i dla moich rozmówców pozwalając nam na jak najbardziej uważny kontakt.
Zatem nie bójmy się ciszy w rozmowach i w naszym życiu. Cisza pozwala na zobaczenie siebie, swoich myśli i potrzeb. Pozwala na uważność na drugiego człowieka i budowanie pełniejszych relacji.
Za chwilę lato, wybieramy się na wakacje. Zabierzmy ze sobą ciszę, zaproście ja na wspólne wypoczywanie. Doświadczajmy świadomie ciszy w sobie i wokół siebie. Eksperymentujmy z ciszą
Życzę masy wspaniałych wrażeń z wakacyjnej ciszy!